Niemal dwa lata temu kierownictwo TVP
podjęło decyzję, która odbiła się szerokim echem w świecie równie szeroko
pojętych mass mediów. Mianowicie z anteny telewizji publicznej zniknęła wówczas
Wieczorynka, Dobranocka czy jak ją tam nazywali, której początki sięgają lat
50. i 60. XX wieku. Medialni włodarze tłumaczyli się, że widownia spada,
dobranocki nikt nie ogląda, więc po co to w ogóle emitować, skoro przed
telewizorami o 19 siadają emeryci i renciści, a nie widzowie z najmłodszego
pokolenia.
W
związku z tym, że sama byłam „młodszym rodzeństwem”, to erę Wieczorynki
zakończyłam na własnych doświadczeniach, a że urodziłam się i wychowywałam w
znacznej części w latach 90., miałam przyjemność bycia małym świadkiem
prosperity bajek dla dzieci. I to bajek w ich najlepszej postaci – mądrych,
uczących pewnych elementarnych wartości, a jednocześnie po prostu produkcji, co
tu dużo mówić, kultowych. Do dziś pamiętam, że w środy były Muminki, w piątki
Smerfy, w sobotę Muppety, a w niedzielę Gumisie. Później były też Fraglesy,
Kacze opowieści czy Przygody Kubusia Puchatka. Gdy piszę te słowa, w mojej
głowie dźwięczą melodie dzieciństwa oraz urywane fragmenty słów piosenek rozpoczynających
każdą z bajek. Któż nie pamięta w końcu, że „kto się boi Gargamela niechaj
zaraz idzie spać” albo że „Gumiś to fajny miś”?
Jednak
lata 90. to nie tylko wieczorna, ale i poranna dawka wartości przeznaczonych
dla młodego widza. Nie wiem, czy ktoś te produkcje pamięta, a sama nie pamiętam,
na jakim kanale je oglądałam, ale Czarnoksiężnik z Krainy Oz w wersji
animowanej (do dziś wiedzę oczami wyobraźni sukienkę Dorotki, w biało-czarną
kratę) oraz „Trzy misie” zakorzeniły się w moim umyśle na stałe. Wujek Google
zapytany o „Trzy misie” uparcie wyświetla nagrania z YT o „Złotowłosej i trzech
misiach” z grafiką wątpliwej postaci, ale obrazy wujka Google i ciocia Wikipedia
wiedzą już trochę więcej i utwierdzają mnie w przekonaniu, że dobrze
zapamiętałam ubiór tytułowych trzech misiów. Na TVN swego czasu leciał roztrzepany,
potrzebujący całodobowej opieki Inspektor Gadget czy Łebski Harry. O dziwo, ten
pierwszy pojawia się czasem nawet obecnie, tyle że już na TVN i do tego coraz
rzadziej.
Kiedy
ja dorastałam i Wieczorynki już nie oglądałam, a jej złote lata powoli
odchodziły w mroki przeszłości, brałam do ręki program telewizyjny (którego
dziś, co tu dużo mówić, w domu próżno szukać, bo przecież wszystkie opisy można
przeczytać w telewizorni) i przyglądałam się tytułom Dobranocki, dostawałam
ataków śmiechu. „Świnka Pepa” i „Krówka Mumu” skradły moje serce. Nigdy na oczy
nie widziałam tych wspaniałych produkcji i choć w celach poglądowych wypadałoby
jednak je obejrzeć, choćby po to, by wyrobić sobie rzetelny pogląd, to jednak
boję się nadrabiać owe „zaległości”, żeby nie narażać swoich nerwów,
lamentując, co też tym dzieciom urodzonym już w XXI wieku pokazywano. Mogę dać
sobie rękę uciąć, że nic fascynującego w tych bajkach nie było, o elementach pouczających
nie wspominając.
Byłam
ostatnio w Empiku, w którym sprzedają metalowe kubki z podobiznami bohaterów Muminków.
Widok ten wywołał we mnie pewną refleksję. Mianowicie towar, który właściwie
powinien być przeznaczony dla dzieci, wcale takim nie jest, bo żadne
współczesne dziecko nie ma zielonego pojęcia, kim (bo przecież nie „czym”!) są
Muminki. O ile Smerfy pojawiają się na stworzonym przez TVP w miejsce
Wieczorynki kanale TVP ABC, o tyle Muminków tam nie widziałam. I tylko my,
pokolenie, które dziś ma 20 lat i więcej, może kupić kubek z podobizną Małej
Mi, Buki czy Włóczykija, wiedząc, z jakiej bajki pochodzą.
Wcześniej
był też Bolek i Lolek (i nikt się nie interesował, dlaczego śpią z Tolą czy też
bez niej w jednym namiocie), Reksio, Zaczarowany ołówek, Pomysłowy Dobromir,
Miś Koralgol czy Uszatek, Wróbel Ćwirek, Kot Filemon i Bonifacy i Koziołek
Matołek, który wędrował do Pacanowa. Dziś tych bajek próżno szukać w telewizji,
przepełnionej bezwartościowymi komputerowymi przeróbkami. Chciałoby
się tylko zapytać, gdzie te czasy, kiedy Wieczorynkę oglądały nie tylko dzieci,
ale także rodzice i dziadkowie. Możemy się jedynie
cieszyć, że w czasach naszego dzieciństwa wartości, także te bajkowe, miały
jeszcze jakiś sens, i współczuć dzisiejszemu najmłodszemu pokoleniu, że ich
bajkowe wspomnienia będą znacznie uboższe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz