czwartek, 7 maja 2015

Maratoński bieg po wszystko

W nieustającym biegu z zaangażowaniem patrzymy na zegarek, licząc upływające sekundy, minuty, godziny i łudząc się, że przybywają, zamiast umykać w zastraszającym tempie. Zabiegani w ciągłym niedoczasie zamykamy oczy na drugiego człowieka, podglądając go zza szklanego ekranu, zza zmrużonych powiek. Niewiele wiedząc, udajemy, że wiemy o nim wiele.


Ów maraton zdaje się nie mieć końca. Kilometry przebyte dla wyśnionej sylwetki prosto z wybiegów Victoria’s Secret stają się bezsensownym wysiłkiem. Pieniądze wydane na operacje plastyczne zbliżające do ideału, którego nie ma i nigdy nie było, wyrzucamy w błoto. My, idealni z XXI wieku. My, sprzed komputerów, widzący coś, czego nie ma, i niedostrzegający tego, co istnieje naprawdę – ukryte gdzieś w głębi. Nieprzyzwyczajeni do szukania, nienauczeni wysiłku i jego efektów. Chcący chcieć i mieć, niechcący dawać. 

Zapatrzeni w swoje własne oblicza odbijane w lustrze, zapominamy o obliczach stojących tuż obok. Oślepieni blaskiem urody rodem ze szklanego ekranu nie dostrzegamy tego innego piękna, schowanego w zakurzonym kącie duszy. 

Otoczeni załamanymi wartościami tkwimy w marazmie, robiąc to, co dyktują nam inni. Zatraceni w walce o przyszłość, zagubieni, rozdarci między mieć a być. Pozbawieni pasji, radości, skupieni na swoim własnym nosie, na którym kończy się nasz świat. W pogoni za banalnym zewnętrznym pięknem cynicznie odwracamy się od tego prawdziwego – piękna dobrego serca.



 Bieg po życie zmierza w dziwnym kierunku, z jednej strony jakby zbyt wszechstronnym, a z drugiej zbyt monotematycznym. Pieniądze, sława, kariera, samochód, dobra praca przynosząca rosnące sumy na koncie. To wszystko jest oczywiście ważne, ale gdzie w tym wszystkim drugi człowiek, tak przecież potrzebny? My, chłodni, cyniczni, nieumiejący wspierać, twórczo myśleć i walczyć o marzenia, te prawdziwe, a nie narzucone. Kroczący za tłumem, a nie pod prąd, przeciw wszystkim i każdemu z osobna, słuchając głosu serca. Bagatelizujemy zwykłe piękno, nawet takie codzienne, pozbawione glorii sukcesu, blasku sławy. Słyszymy, ale nie słuchamy, patrzymy, ale nie widzimy tego, co najważniejsze, dotykamy, ale nie czujemy, udając ślepców. Zabiegani w maratońskiej prozie życia szukamy ideałów w niewłaściwych miejscach, układając nie te klocki. Samotni w tłumie, prawdziwi w samotności. Nietolerancyjni, pozbawieni zrozumienia dla słabości i lęków. Wrażliwi na sztuczne piękno, niewrażliwi na wnętrze – to prawdziwe.


A teraz tylko przez jeden krótki moment pomyśl, dokąd biegniesz, i na chwilę przystań, kierując oczy, uszy, ręce i serce we właściwą stronę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz